O reklamach suplementów diety (lub jak kto woli „środków spożywczych specjalnego przeznaczenia”) napisano już naprawdę sporo w kontekście tego, jaki kit wciskają ludziom. Do kogo jednak są one skierowane? Odnoszę dziwne wrażenie, że do kompletnych idiotów. Przecież człowiek o nawet przeciętnym IQ nie nabierze się na te tanie chwyty, które stosują firmy w swoich reklamach.
Przeciętnie inteligentny człowiek rozumie, że jego zdrowie zależy od tego czy prowadzi zdrowy tryb życia i tyle. Nie ma innej magicznej formuły, która sprawi, że będziemy zdrowi, piękni i bogaci, a już na pewno nie sprawi tego piguła. Ktoś zapyta: a geny? Tak, geny niestety mają tutaj bardzo dużo do gadania, ale im “gorsze” geny mamy, tym bardziej powinniśmy zdrowo żyć, więc wszystko i tak sprowadza się do jednego.
Ponieważ dużo jeżdżę samochodem, słucham dużo radia, szczególnie Trójki. Niestety większość reklam w Trójce, to są właśnie te od pigułek. Niektóre z nich są tak głupie i tak prymitywne, że naprawdę ciężko uwierzyć, że wyszły spod ręki kogoś, kto zajmuje się tym zawodowo.
Mamy dziś dla Was kilka hitowych cytatów i piosenek, które rozłożyły nas na łopatki i upewniły, że nie warto tego szajsu kupować, bo skoro reklama tych środków jest tak obrzydliwie głupia i nachalna, oznacza to, że albo te środki są skierowane do całkowicie zidiociałej części społeczeństwa (a my się nie poczuwamy do przynależności do tej grupy), albo ich skuteczność jest bardzo wątpliwa.
Oto nasze typy:
1. „Najważniejsza jest bioretencja”. Takie hasło możemy znaleźć w jednej z reklam środka, który ma nam uzupełnić niedobory magnezu. Tylko co to jest ta bioretencja? Nawet korekta w MS Word podkreśla ją czerwonym wężykiem. Otóż jest to: (…) czasowe zatrzymanie wody opadowej na obszarze zlewni w zbiornikach wodnych, ciekach, lodowcach, śniegu, bagnach oraz w gruncie”. Co to ma wspólnego z magnezem w naszym organizmie? Otóż nic, ale termin „bioretencja” fajnie brzmi. Można się tylko domyślać, że producent podłożył ten termin zamiast zwykłej, szaro-burej „przyswajalności”, która w reklamach pojawiała się już tak długo, że nam obrzydła
2. W jednej z reklam środka na odporność Pani radosnym głosem mówi, że zaczyna się sezon przeziębień. „U babci był sok z malin. Nie zapomnieliśmy o nim, ale teraz jakby mniej nam się chce chodzić po lesie”. Być może gdyby bardziej chciało Wam się chodzić po lesie, w ogóle chodzić i się więcej ruszać, mielibyście większą odporność? To tylko takie moje przypuszczenie… W każdym razie przekaz jest czytelny. Olej ruch, olej spacery, weź tabletkę.
3. Kolejna reklama o odporności to promocja środka z witaminą D. W spocie jęcząca kobieta narzeka, że ledwo się lato skończyło, a ją już dopadają osłabienie, choroby i halucynacje z niedożywienia. Zwraca się więc z prośbą do Pani Magister o pomoc, a ta oferuje jej magiczną tabletkę z witaminą D, przy czym wspomina, że sama jej używa, a robi to głosem jakby oferowała nie suplement diety, ale najnowszy model wibratora. Zainteresował mnie też jeden szczególny fragment tej reklamy: Pani Magister na żale klientki odpowiada, że „to może być niedobór witaminy D”. Może być? To znaczy, że mam brać pastylki nie mając żadnej pewności, że poczuję się lepiej? To ja poproszę jeszcze Prozac. Jak witamina D nie pomoże, to będę miał pewność, że poczuję się LEPIEJ.
4. Można zrobić całkiem fajną reklamę środka na potencję? Można. Jest nawet taka, która wizualnie jest naprawdę sexy. Pomijam tutaj warstwę tekstową – moim zdaniem w tym klipie jest zupełnie zbędna. Ale co z reklamą takich specyfików w radiu? To się nie może udać. Każda próba zrobienia takiej reklamy kończyła się do tej pory klęską (konar nie chcę płonąć itp.). Natomiast to, co usłyszałem ostatnio bije wszystko na łeb. Dialog:
– Czy ty mnie jeszcze kochasz?
– Oczywiście że tak.
– Chyba kłamiesz, bo rośnie Ci nos jak u Pinokia…
– To nie nos.
– Wooow!
W tle słychać jeszcze zegarową kukułkę… Jedyne co mnie ogarnia po wysłuchaniu tej reklamy to zażenowanie. Jak można było coś takiego wyemitować?
5. No i w tym zestawieniu nie mogło zabraknąć tabletek na wątrobę. Zjedz rosół, żeberka, bigos, zagryź golonką z pierogami, popij wódą, na deser sernik, torcik i rzyg. A właśnie, że nie! Tabletka na wątrobę sprawi, że do woli będziesz mógł się obżerać! Wprawdzie jest ogromna szansa, że zejdziesz na zawał albo miażdżycę, ale co się nażresz to Twoje. W tej grupie najbardziej nam się podoba reklama, w której jeden pan jest dokarmiany przez swoją sąsiadkę. Dialogu cytować już nie będziemy, ale jest do odnalezienia zaraz za zakrętem internetu 🙂
6. Jest też coś tak niezbędnego jak płyn do mycia odbytu dla osób cierpiących na hemoroidy. Samo zestawienie słowa “odbyt” z porą obiadową jest już wystarczająco obrzydliwe. W dodatku ten głupi klip sugeruje, że jak będziesz mył pupcię to nie będziesz miał hemoroidów. To tak jakby mycie stóp chroniło przed artretyzmem.
7. Grand Prix i The Best of The Best dla reklamy już niemal kultowej. Tego nie trzeba komentować, tego nie trzeba wyjaśniać, ani opisywać chociażby jednym słowem:
„Kiedy jesteś cała wzdęta
W brzuszku gra orkiestra dęta
Nie licz na oklaski
By mieć brzuszek płaski…”
A wiecie co jest najlepsze? Że nazw większości tych środków nawet nie pamiętam. Idiotyczna forma i przekaz tych reklam stał się przekleństwem dla produktu, bo o ile orkiestrę dętą zapamiętam pewnie do końca życia, o tyle komu ona grała już nie bardzo.