W tym roku dużo myślę. W kontekście szczęścia, tego, co chcę robić, co może powinnam, a czego może nie. Co osiągnęłam, kim tak naprawdę jestem. Tak w skrócie to kotłuje się we mnie. 30 urodziny zmusiły mnie do pewnych podsumowań (jak to tytułowe, że nie musisz być zawsze szczęśliwy!), ale również i postanowień.
Ostatnio zaczęłam analizować, co zmieniło się we mnie po odstawieniu cukru. Szerzej będę o tym pisać w przyszłym tygodniu, ale dzięki wyeliminowaniu cukru z diety uświadomiłam sobie bardzo mocno jedną rzecz.
Życie wcale, ale to wcale nie polega na tym, aby zawsze być szczęśliwym.
Wręcz jestem skora stwierdzić, że aby umieć docenić szczęście i się nim zachwycić, musimy też wiedzieć, co oznacza smutek.
Ja byłam ćpunką szczęścia. Było mi smutno – zjadałam batonik (koniecznie z czekoladą). Było co świętować? Pizze a na deser nutelle. Chciałam pakować walizki i uciekać do Meksyku z biletem w jedną stronę? Kupowałam 5 różnych ciastek w cukierni. Ćpałam, ćpałam, ćpałam. Aby tylko nie dopuścić do myśli, że coś mnie uwiera, że to wcale nie jest jakiś mikro groszek, a ja nie jestem żadną księżniczką jak kiedyś próbowano mi usilnie wmówić.
Dopuszczenie do siebie samej myśli, że mam prawo czuć wszystko – żal, rozgoryczenie, złość, zazdrość, ekscytację, a nie tylko szczęście, samo w sobie było dla mnie uwalniające.
To nie było i nie jest proste. Dalej w trudniejszych momentach mam ochotę uciec do cukierni. Albo mam wrażenie, że się rozpadnę i nie będzie co zbierać. Uczę się w zasadzie od zera co robić ze smutkiem, co robić, kiedy czuję złość, albo bezradność.
Po tych 3 miesiącach od kiedy jestem czysta od nieustających wyrzutów sztucznego szczęścia do mózgu, czuję, że dowiaduję się kim tak naprawdę jestem. Uczę się współczucia nie tylko dla innych, ale też dla siebie.
Wiecie jak jest: u sąsiadów zawsze trawnik jest bardziej zielony, dzieci jakieś grzeczniejsze, ach i zobacz jak to on na nią patrzy! A u nas chacie wyschnięty kaktus, dzieci codziennie doprowadzają nas na skraj piekła, a ze swoim partnerem ledwo macie siłę spojrzeć na zegarek, a co dopiero na siebie.
Problem w tym, że to, co widzimy na zewnątrz ma się zazwyczaj nijak do tego, co jest rzeczywiście w środku.
Oskarżać social media, że wpędzają nas w gorsze samopoczucie, to moim zdaniem duże nadużycie. Ludzie od wieków porównywali się z innymi (wiele ludzkich tragedii było tym spowodowane), a to, że teraz nie musimy nawet wychodzić z domu, aby zepsuć sobie humor – no cóż.
Tego też trzeba się nauczyć.
Za to z dobrych wiadomości mam taką, że w zeszłym tygodniu ruszył nasz sklep online.
Pracowałam nad nim w pocie, nie zważając na choroby -swoją oraz chłopaków (po kolei i wszystkie na raz w końcu), abyście mogli zdążyć jeszcze z prezentami na Święta. W sklepie na razie pojawiły się wydruki na metalicznym papierze, które są przeabsolutnienajfantastyczniejsze. I polecam je każdemu z Was, bo na żywo wyglądają jeszcze bardziej obłędnie. I one ogólnie wyglądają wspaniale na ścianie.
Wybierałam te wzory, które lubicie najbardziej i które uważam, że powstały dokładnie po to, aby ozdabiać Wasze wnętrza.
Zdradzę jeszcze, że aktualnie kończę pracę nad drewienkami ze swoimi zdjęciami i one również wjadą niebawem do sklepu więc bądźcie czujni ?
Mam sporo pomysłów na nowe produkty, ale jestem też bardzo ciekawa, czy są jakieś rzeczy, które widziałbyś chętnie u siebie w domu?
Zestaw pocztówek z jelonkami i z liskami? A może naklejki z górami? Albo kubek emaliowany z naszym zdjęciem?
Daj znać, bo robimy to wszystko dla Ciebie!