Dokładnie 6 października 2014 roku do naszego „em” zawitał nowy, futrzasty domownik. Była to mała suczka, która trafiła do nas ze schroniska „Psie Pole”. Daleko jej było do kanonu psiego piękna, wręcz przeciwnie: długość nóg, wielkość głowy i reszty chucherkowatego ciałka sugerował, że ktoś złożył naszą Figę z tego co akurat było w magazynie psich części.

Pierwsze wspolne Święta Figi z nami

takim była chuchrem
Swoją ksywkę dostała już w drodze do domu. Wpadliśmy na nie podczas niezbyt mądrej gry, której celem było znalezienie odpowiedniego imienia. Wyglądało to mniej więcej tak:
„… marchewka… pietrucha… kapusta… Dobra, to lecimy przez owoce: gruszka… papaja… śliwa… figa… figa? Figa? Figa!!!”
Jak więc widać nie mieliśmy sprecyzowanego imienia dla naszej nowej podopiecznej. Gdyby to był pies, to na pewno zostałby Sznyclem, Bigosem, Kodakiem, albo Bekonem. Ale dla suczki wymyślić imię było nam bardzo ciężko. Okazało się też, że imię Figa jest wśród czworonogów bardzo popularne. Po tym czasie u nas dorobiła się jeszcze kilku dodatkowych ksywek: Figowa, Figulec, Parówa, Futrzak, Bursztynowe Oko, Kluska (chociaż wcale nie jest gruba).
Minęły trzy lata. Każdego roku, 6 października obchodzimy z Figą jej urodziny. Nie mamy pojęcia kiedy naprawdę przyszła na świat więc uznaliśmy, że jej życie zaczęło się u nas. Taki mały przejaw naszego ludzkiego egocentryzmu. Patrzymy na naszego pupila i widzimy jak się zmienia. Dorośleje, znikają ostatnie oznaki szczeniactwa, jej pyszczek nabrał bardziej szlachetnego wyrazu, a oczy mądrości. Sierść zmieniła się w prawdziwe futro, które po dwóch dniach bez odkurzania i furminatora zaściela całe mieszkanie. Tylko szczek się nie zmienił i nadal zahacza o częstotliwości zarezerwowane dla sopranistek. W tym czasie udało nam się też nauczyć ją bardzo wiele sztuczek. Tor przeszkód w dog parku pokonuje już niemal cały (został nam do opanowania slalom). Nauczyła się pływać i robi to coraz chętniej. I czasami oddaje nam przyniesiony patyk.
Każdy kolejny dzień, tydzień, miesiąc i rok utwierdzają nas w przekonaniu, że to była jedna z najlepszych decyzji w naszym życiu. Daliśmy tej istocie nowe życie poza schroniskiem, daliśmy miłość i tyle samo dostajemy w zamian. Każdy dzień, nawet ten najgorszy, zmienia się na lepsze, gdy nasz pies przybiega do nas merdając ogonem, wtulając się i nadstawiając kark do miziania. Zawsze możemy liczyć na moment uśmiechu, gdy Figa zrobi głupią minę, albo w szaleństwie zabawy pokaże gagi rodem z filmów braci Marx. Musicie też wiedzieć, że Figa pojawiła się już w dwóch książkach Dagmary Skalskiej, a także była bohaterką reportażu w Programie Czwartym Polskiego Radia. Tak więc nasz pies to zwierz światowy i niemal salonowy.
Teraz kiedy pojawił się Leszek, Figa jest ciągle nieco zdezorientowana, ale jesteśmy ogromnie dumni z tego jak się zachowuje wobec naszego synka. No może poza jednym: z jakiegoś powodu uwielbia lizać go po stopach i zachowuje się przy tym jak heroinistka na głodzie. Do tej pory nie potrafimy zrozumieć, co takiego widzi w stopach niemowlaka, że działają na nią jak kocimiętka na kota.
Wierzymy jednak, że Figa i nasz syn z czasem stworzą wspaniały duet, który będzie dawał nam jeszcze więcej szczęści i radości od samego patrzenia na nich razem. Bo cóż może być zabawniejszego niż dziecko i pies? Nic tylko trzymać telefon w pogotowiu 🙂