Warszawska starówka. Żar się leje z nieba. Niedziela, godzina 11:00. Stoimy pod drzwiami godnymi średniowiecznego klasztoru. Po obu stronach tych okutych stalą wierzei magiczna cyfra szczęścia. Obok nas ludzie idą na mszę do pobliskiego kościoła, a my czekamy z niecierpliwością aż drzwi się otworzą i stanie w nich Karolina, i zabierze nas na drugą stronę snu.

Magiczny sekretarzyk stoi po lewej stronie, trochę schowany za Karolinką i kwiatami 🙂

Magiczne skarby Karoliny

Mały dąb Karoliny i Dawida.
Oprócz Karoliny i Dawida w mieszkaniu rezydują jeszcze dwie kocice, chomik, patyczaki oraz Matylda, o której można by napisać osobny tekst, bo Matylda samą swoją obecnością kradnie każde show.

Oto Matylda 🙂

I jeden z kotów.
Karolina to jedna z członkiń tajemnego bractwa wiedźm i czarodziejek, do którego zaliczają się między innymi Anita, o której pisaliśmy tydzień temu (TUTAJ) oraz Justyna – joginka o której również mogliście przeczytać w maju (TUTAJ). Wszystkie te dziewczyny łączy jedna cecha – są po prostu magiczne, a przebywanie w ich towarzystwie daje mnóstwo przyjemności ale jednocześnie sprawia że odczuwa się ogromny spokój i jest mu po prostu dobrze. To o tyle ciekawe, że każda z nich zajmuje się czymś zupełnie innym, jest inna, inaczej mówi i inaczej postrzega świat, a jednak każda z nich emanuje tą niesamowitą energią i aurą.
Nasza bohaterka oprócz tego, że jest magiczna jest też niezwykle utalentowana. Studiowała na ASP grafikę i przez dłuższy czas znęcała się w domu nad linoleum (jeżeli wiecie o co chodzi). Przygoda Karoliny z tatuażem rozpoczęła się około trzech lat temu, więc jeżeli chodzi o staż tatuatorski liczony jednostkami czasu, można powiedzieć że Karolina ciągle jest nowicjuszem.
Ale to nie staż sprawia, że ludzie zapisują się do niej kilka miesięcy naprzód. To jej niezwykły styl oraz talent powodują, że wiele osób decydując się na tatuaż nie chce mieć po prostu tatuażu, ale chce mieć ilustrację wykonaną przez Karolinę. Zresztą ona sama mówi, że jej klienci to dość specyficzna grupa ludzi, którzy szukają czegoś więcej niż ozdoby ciała. To coś więcej to może być pewna symbolika, którą Karolina przemyca w swoich wzorach, albo zapisy historii tych osób w jej interpretacji. Dla naszej bohaterki praca tatuatora to nie tylko rzemiosło, to nawet nie tylko sztuka:
„Często staję się psychologiem, który robiąc tatuaż poddaje swojego klienta pewnej terapii. Nie raz się zdarza, że osoby, które proszą mnie o wykonanie konkretnego wzoru przysyłają mi dłuuuugie maile, w których opisują swoją motywację, która ich popchnęła do wykonania tatuażu”
W tym miejscu, aby rozluźnić atmosferę, chcieliśmy jednak wspomnieć o tym, że zostaliśmy zobligowani przez naszą bohaterkę, by publicznie ogłosić, że Karolina zdecyduje się za zupełne darmo wytatuować pierwszej chętnej osobie, która się do niej zgłosi, delfinka. Tatuażowe delfinki, są tak obśmiane, że już nikt ich nie chce mieć na sobie, a Karolina uważa, że to piękne i mądre stworzenia i bardzo chciałaby zrobić taki tatuaż. Jeżeli są chętni to walić jak w dym, bo znając prace Karoliny to nie będzie zwykły delfinek-banan.
Pierwszym klientem Karoliny był jej ówczesny chłopak, a obecny mąż. Sama śmieje się, że podeszła do tematu bardzo odważnie, bo zamiast trenować na bananach od samego początku rzuciła się na głęboką wodę. Absolutnie nie zaprzecza, że potwornie się bała i stresowała, a robienie pierwszych tatuaży było dla niej ogromnym fizycznym wysiłkiem.
„Nigdy nie przypuszczałam, że przy tatuowaniu mogę mieć zakwasy w łydkach (śmiech), ale tak bardzo się spinałam, że moje mięśnie pracowały zupełnie niezależnie ode mnie”
Karolina to nie tylko tatuażystka, ale również ilustratorka. Jesteśmy w posiadaniu jej niezwykłej książki „Po drugiej stronie snu”. W zasadzie ciężko tutaj mówić o książce, bo tak naprawdę jest to bardziej album-kolorowanka, ale nie taka, w której wypełnia się poszczególne pola jedynym właściwym kolorem, a bardziej taka, która pozwala naszej kreatywności na stworzenie przecudownych obrazów.
Na koniec naszej rozmowy otrzymujemy przecudowny prezent – grafikę z lisem, numer 10, ostatnia z serii. Jest wspaniała i na pewno już niedługo zawiśnie w naszym mieszkaniu na bardzo eksponowanym miejscu (szukamy odpowiedniej oprawy). Jesteśmy ogromnie Karolinie wdzięczni za ten prezent, bo dla nas jej twórczość jest po prostu wspaniała i mieć w domu jej prace na ścianie to prawdziwe szczęście.
Skłamaliśmy. To jeszcze nie był koniec rozmowy, ale kończy nam się miejsce. Karolina zaciągnęła nas do genialnej włoskiej knajpy, do której w życiu byśmy nie weszli sami z siebie. Przegadaliśmy tak kolejną godzinę między innymi o duchach, psach (pozdrowienia dla Matyldy!!!), podróżach i knajpach na Starówce.
Karolinę możecie znaleźć TUTAJ
A jej książkę kupić TU.
Ciężko było nam się rozstać. Ale każde spotkanie ma swój początek i koniec. Ruszyliśmy do domu ale cały czas rozmawialiśmy o tym dniu, o Karolinie, o magii. Prowadzenie Innego Życia ma tę wspaniałą zaletę, że poznajemy ludzi, którzy są tak wspaniali, że zapisują się w naszych sercach na zawsze. Karolina wryła się tam już na dobre. Odliczamy dni do spotkania…
…A ponieważ jest późno, to idziemy na drugą stronę snu… Dobranoc…